Zielono-biało-czerwona historia KS Sparty Rejowiec Fabryczny - dzieło Rafała on Tour Drukuj
czwartek, 04 czerwca 2020 20:55

Rafał on Tour, to najskromniejszy groundhopper jakiego znam. Wprawdzie prowadzi bloga i kanał na YT, ale wcale ich nie reklamuje w social mediach. A ma czym się pochwalić, bo pooglądał mecze na 450 stadionach w 33 państwach. Ten spokojny absolwent prawa i administracji jest obecnie wiceprezesem Sparty Rejowiec Fabryczny i co najważniejsze, wydał monografię tego klubu. Chciałbym zachęcić do zakupu tej książki. Byłem z nim na kilku wyjazdach piłkarskich. Kojarzy mi się z dwoma niesamowitymi przygodami, o których poniżej opowiem.

Monografia ta ma prawie trzysta stron. Do sięgnięcia po nią zachęca już sama okładka, która jest twarda i ciekawa graficznie. Wewnątrz znajdziecie wiele tabel, wyników, składów oraz kolorowych zdjęć. Są też wspomnienia osób związanych z tym klubem. Widać, że Rafał Wilczyński, bo tak nazywa się autor Zielono-biało-czerwonej historii KS Sparty Rejowiec Fabryczny, jak i klub, nie oszczędzali na jakości wydania. Myślę, że książka ta powinna zainteresować ludzi kolekcjonujących monografie klubów sportowych, jak i wszystkich groundhopperów, którzy kiedykolwiek spotkali Rafała na piłkarskim szlaku, jak i tych, którzy jeszcze nie wiedzieli o jego istnieniu.

Jeśli chodzi o niesamowite przygody, które kojarzę z Rafałem, to jedna miała miejsce w Hawirzowie, a druga w Książu.

Tak w 2012 roku opisałem wydarzenie z meczu MFK Hawirzów – Lokomotiva Petrovice.

„To co mnie jednak spotkało w Hawirzowie porównałbym do wytypowania „6” w dużym lotku. Cóż tam się wydarzyło. Otóż 28 kwietnia przyjechałem tam z żoną i Arkiem ze strony estadiosfan. Kiedy w pierwszych minutach meczu staliśmy na trybunie zauważyłem przed stadionem śpieszącą się osobę na mecz. Zobaczyłem, że osoba ta zamiast wejść na stadion, zatrzymała się i zrobiła szybko zdjęcie tego obiektu. Pomyślałem, że  kibic ten jest podobny do Rafała ze strony rafalontour. Powiedziałem o tym Arkowi, ale zaraz dodałem, że oczywiście nie jest to Rafał, bo prędzej bym skreślił „6” w totka niż spotkał tu jego. Jakież było nasze wzajemne zdziwienie, gdy po chwili okazało się, że to jednak on. Dla niewtajemniczonych w zasady groundhoppingu wyjaśnię, że mecz, na którym spotkaliśmy się, to spotkanie IV ligi czeskiej. Do tego, to nie był mecz derbowy, ani jakiś mecz na szczycie. To było zwykłe spotkanie IV ligi czeskiej. Nie był to też mecz w znanym mieście. Ja do Hawirzowa miałem około 150 km, a on aż 400. Takich osób, jak on, znam osobiście zaledwie kilka. Nie dziwiłbym się tak bardzo gdybyśmy się spotkali na jakimś hicie, o którym mówi cała Polska lub cała Europa. Rafał zawitał do Hawirzowa wracając z meczu ligi słowackiej”.

Mniej przyjemne zdarzenie trafiło nam się w 2013 roku. Wybraliśmy się na dwa mecze. W Legnicy pooglądaliśmy spotkanie Miedź – Cracovia. To ten, co dał Cracovii awans do Ekstraklasy. Na drugi dzień byliśmy w Wałbrzychu na pojedynku Górnika z Calisią. Najbardziej w pamięci utkwiła mi jednak nasza wycieczka na zamek do Książa, którą zrobiliśmy przed tym drugim spotkaniem. Podjechaliśmy na parking i wtedy przyszło oberwanie chmury, po którym większość samochodów ... zapadła się.  Nasz niestety też. Właściciel parkingu ściągnął traktor, który wyciągał kolejno wszystkie auta. Po wyjechaniu stamtąd (na zamku nie byliśmy) musiałem w Wałbrzychu kupić nowe buty i wykupić najdroższą wersję mycia auta poprzedzoną wstępnym myciem ręcznym. Wtedy jeszcze nie było takich myjni jak teraz.

Jak widać z Rafałem znamy się już ładnych parę lat. Jestem mu wdzięczny za to, że systematycznie zasila moją kolekcję biletów. Doceniam jego dokonanie jakim jest napisanie tej monografii, stąd zachęcam do jej zakupu.

Zainteresowanych zakupem tej książki odsyłam do autora, z którym można skontaktować się mailowo. Jego adres to Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. .