Wyprawa do Krakowa - marzec 2011 Drukuj
środa, 16 marca 2011 21:46

Po długiej zimowej przerwie postanowiłem zorganizować sobie dwudniową groundhopperską wyprawę do Krakowa. W sobotę rano (12 marca)wraz z moją Elą ruszyliśmy. Pierwszym punktem programu miała być wizyta na giełdzie kolekcjonerów pamiątek sportowych. Nigdy wcześniej na takiej giełdzie nie byłem. Ze względu na roboty drogowe w Krakowie do celu dojechałem o godzinie 11.00, czyli po 3 godzinach. Tam już czekał na nas Darek z Krakowa, który jest kolekcjonerem biletów piłkarskich i groundhopperem. Darek prowadzi forum kolekcjonerów biletów piłkarskich.  Ze względu na wiele stoisk i fakt, że już zaczął się mecz, który chciałem zobaczyć, nie skupiłem się na dokładnym zobaczeniu oferowanych pamiątek.

 

Na tej giełdzie poznałem dwóch sympatycznych kolekcjonerów biletów, z którymi wcześniej robiłem transakcje, ale przez Internet.

Nawet udało mi się w ciągu paru minut sprzedać kilka programów, których nie zbieram. Do mojej kolekcji zdobyłem tylko dwa bilety. Jeden z wymiany z Darkiem (Hutnik – Chazri Bukowna Baku), a drugi od niego otrzymałem (Rylovia Rylowa).
Z giełdy udaliśmy się z Darkiem na mecz Hutnika Kraków z Iskrą Klecza. Był to mecz sparingowy.

Przybyliśmy na niego dopiero w przerwie. Mecz odbywał się na bocznym boisku, które ma sztuczną nawierzchnię i oświetlenie. Na meczu było dość sporo osób jak na sparing, bo około 80. Zaskoczyło mnie pozytywnie zaangażowanie obu zespołów. Sympatycznie odebrałem też postawę kibiców Hutnika, którzy sprzedawali pamiątki klubowe, napoje i słodycze. Mecz zakończył się wynikiem 2:2.

Niestety, mimo starań Darka nie udało się nam wejść na główny stadion Hutnika.
Po meczu Hutnika odwiedziliśmy dwa inne stadiony. Na początek Płaszowianka Kraków.


Potem udaliśmy się na stadion Garbarni Kraków. Zaskoczyło mnie położenie stadionu. Tak jest schowany, że stojąc kilkadziesiąt metrów od niego nie widać go. Obiekt jest dość mocno zniszczony.

Po małym rekonesansie groundspottingowym udaliśmy się do nasze bazy noclegowej, która mieściła się w skromnym i tanim hoteliku Optima na ulicy Malborskiej.

Po zaniesieniu naszych rzeczy i zostawieniu samochodu ruszyliśmy autobusem pod stadion Wisły. Gdy przybyliśmy tam poszliśmy najpierw na Cracovię, gdzie po zarejestrowaniu się w ich systemie kupiliśmy bilety na niedzielny mecz Cracovia – Lech. W kolejce spędziliśmy ponad pół godziny. Wykonano nam zdjęcia. Co ciekawe w kolejce stał jeden pan, który rozmawiał po angielsku i jedna młoda para z węgierskimi paszportami. Myślę, że groundhopperzy europejscy wykorzystali fakt, że jest to jedyny weekend, gdy Wisła i Cracovia grają w Krakowie. Zaskoczyła mnie cena biletów. Za żonę zapłaciłem 1 zł, a za siebie 12 zł. Rewelacja.
Po kupieniu biletów na Cracovię udaliśmy się na Wisłę. Tam czekał na nas wielki fan tego klubu. Było już nas czworo. Kupiliśmy bilety. Tu wszystko też szło sprawnie, ale bilety były dużo droższe. Za miejsca na łuku zapłaciliśmy po 35 zł od osoby. Poznany Wiślak siedział w innym miejscu, bo jak na dobrego kibica przystało miał karnet. Po kupieniu biletów wypiliśmy po piwku w knajpce obok stadionu. Oczywiście byli tam tylko kibice Wisły. Sam mecz opiszę osobno.

Po meczu pożegnaliśmy się z Wiślakiem i Darek odwiózł nas autobusem do hotelu, gdzie pożegnaliśmy się, bo na drugi dzień szedł do pracy. Jechaliśmy na gapę, bo kierowcy skończyły się bilety. Korzystając z okazji dziękuję Darkowi za opiekę nad nami tego dnia. Było bardzo sympatycznie.
Następnego dnia byliśmy umówieni na wyjazd do Niecieczy. Wieś ta leży prawie 90 km od Krakowa. Oprócz mnie i Eli w wyprawie wzięli udział: Wiślak i Rafał, który rano przyjechał z Warszawy. Na uwagę zasługuje fakt, że Rafał dzień wcześniej był na meczu w Sokółce. O 9.30 po odebraniu Rafała z dworca ruszyliśmy do celu. Niektóre odcinki tej trasy były w okropnym stanie. Niemniej jednak około 11.00 byliśmy na meczu, który miał się zacząć o 11.30. Był to mecz z Górnikiem Łęczna, zwanym przez działaczy tego klubu Bogdanką. O samym meczu napiszę osobno.

Po meczu wróciliśmy do Krakowa. Rafał pojechał do domu, gdyż za duża była kolejka po bilety, a Wiślak ze zrozumiałych względów nawet nie chciał podejść w okolice stadionu. Tak, że w niedzielny wieczór udałem się z moją Elą na mecz Cracovia – Lech. Mecz opiszę w innym miejscu.

Po meczu ruszyliśmy do domu, gdzie byliśmy o 23.00. Za ten drugi dzień dziękuję Wiślakowi i Rafałowi. Temu pierwszemu za opiekę nad nami tego dnia, a Rafałowi, że zechciał, mimo zmęczenia wyprawą do Sokółki, przyjechać do Krakowa i pojechać z nami do Niecieczy.
W sumie wyjazd bardzo udany. Zobaczyłem 4 mecze i 6 stadionów. W tym 2 mecze Ekstraklasy i 1 pierwszoligowy. Byłem pierwszy raz na giełdzie kolekcjonerskiej. Zdobyłem 5 nowych biletów do mojej kolekcji i poznałem 3 pozytywnie zakręconych ludzi.

Więcej zdjęć w galerii