Tak to wszystko się zaczęło, czyli 10 rocznica mojego groundhoppingu Drukuj
wtorek, 21 lipca 2020 21:30

Przez to całe zamieszanie związane z koronawirusem przeoczyłem piękną rocznicę. 14 lipca minęło 10 lat od meczu, który uważam za początek mojej groundhopperskiej przygody. Chodzi o spotkanie Hajduk Split – Hamburger SV, które obejrzałem stojąc w młynie Torcidy Hajduka. I od tego zaczęło się moje jeżdżenie po najróżniejszych obiektach piłkarskich. Wcześniej też byłem miłośnikiem sportu, ale pasję tę realizowałem inaczej. Dużo czytałem sportowych gazet i książek oraz oglądałem wiele meczów w TV.


Spotkanie w Splicie pokazało mi inną stronę sportu. Poczułem, że nie tylko poziom gry i wynik jest ważny. Jeszcze ważniejsza może być atmosfera panująca na danym meczu. Wtedy media dość mocno kreowały wizję stadionów, na których jest niebezpiecznie.  Tymczasem ja (może trochę ryzykownie) wybrałem ten sektor i jeszcze wziąłem ze sobą nastoletniego syna. Ewidentnie było po nas widać (i słychać), że nie jesteśmy miejscowi, a nikt się nami negatywnie nie interesował.

Po tym spotkaniu rzuciłem się w wir jeżdżenia po różnych stadionach, na których oglądałem mecze w ramach różnych rozgrywek. To było o tyle piękne, że wszędzie, gdzie się pojawialiśmy, to byłem pierwszy raz. Wszystko było dla mnie nowe. Napisałem w liczbie mnogiej, że pojawialiśmy się, bo  prawie zawsze w tych wyjazdach towarzyszyła mi żona. Po meczu w Splicie kolejno pojechaliśmy na spotkania: Ruch Chorzów – Austria Wiedeń, Ruch Zdzieszowice – Bałtyk Gdynia, LZS Leśnica – Start Bogdanowice i Sigma Ołomuniec – Zbrojovka Brno. Dopiero po tych wojażach zaczęliśmy zaliczać okoliczne boiska.

Ta piękna przygoda trwa już 10 lat. Ostatnio zwolniłem tempo. Trochę zmieniły się okoliczności. Gdy zaczynałem przygodę groundhopperską, to wokół mnie była sportowa, a zwłaszcza piłkarska, pustynia. Wcześniej chodziłem regularnie na mecze Stali Nysa, ale 2010 rok, to był czas, gdy nyscy siatkarze zakończyli sezon na ósmym miejscu w I lidze. Ze względu na brak hali nie było perspektyw na awans do PlusLigi. Zawsze dalej chodziłem na Stal, ale przez te ograniczenia człowiek czuł niedosyt. Z kolei Odra Opole w 2010 roku wygrała ligę, ale ... IV, czyli w rzeczywistości był to piąty poziom rozgrywkowy. Najlepszy nyski klub piłkarski w 2010 roku w tej samej IV lidze zajął ostatnie miejsce dające utrzymanie. Niedługo potem spadł. Drugi nyski klub, Podzamcze Nysa, wygrał wtedy rozgrywki ... klasy C.

Po 10 latach jest już zupełnie inaczej. Stal Nysa zagra teraz jako beniaminek w PlusLidze. Na Hali Nysa będę mógł oglądać takich europejskich potentatów jak: ZAKSA, Skra, Resovia czy Jastrzębie. W każdym zespole zobaczę reprezentantów wielu krajów. No i będzie to, na co cała Nysa czekała piętnaście lat, czyli derby z Kędzierzynem. Równocześnie do III ligi awansowali piłkarze Polonii Nysa. Jeszcze kilka lat temu nikt w to nie uwierzyłby, a dziś czekam na przyjazd do Nysy Ruchu Chorzów i Polonii Bytom. Z kolei Odra Opola gra obecnie w I lidze.