Czarni Otmuchów - Polonia Nysa 2:1 - 2011 Drukuj
czwartek, 28 kwietnia 2011 16:56

Wczoraj miałem wreszcie piłkarską środę. Bardzo rzadko na naszych lokalnych boiskach coś się dzieje tego dnia tygodnia. Zresztą teraz i wyższe nasze ligi rzadko w ten dzień grają. 27 kwietnia  2011 roku odbył się mecz Czarnych Otmuchów z Polonią Nysa. Był to mecz o okręgowy Puchar Polski. Byłem ciekawy jak wypadną derby powiatu nyskiego. Jak na tle grającej w IV lidze Polonii wypadnie lider ligi okręgowej? Opłacało się pojechać, bo mecz był ciekawy i bardzo zacięty. „Kości trzeszczały”.

 

Na trybunach zasiadło około 200 widzów, co jest niezłym wynikiem. Był nawet jeden kibic w szaliku Polonii Nysa. Jednak dopingu żadnego nie było. W powiecie nyskim jeszcze ze zorganizowanym dopingiem się nie spotkałem. Na stadion wszedłem bez biletu. Pomyślałem, że na PP wstęp jest wolny. Jednak pod koniec pierwszej połowy przybyło dwóch panów, którzy podchodzili do każdego i sprzedawali bilety w cenie 4 złotych za sztukę. Niektórzy byli tym faktem zawiedzeni, ale dobry bajer jednego ze sprzedających sprytnie przełamywał niechęć do zapłacenia tych pieniędzy. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem bezbramkowym. W czasie trwania drugiej połowy trener Polonii postanowił wpuścić na boisko swojego asa atutowego, czyli Pawła Lepaka, który jest najskuteczniejszym zawodnikiem nyskiej drużyny. Było to dobre pociągnięcie, bo Lepak raz za razem dochodził do sytuacji strzeleckich.

Sam mógł zdobyć ze 3 bramki. Raz trafił nawet w poprzeczkę. Ten okres to był najlepszy okres gry Polonii. Miejscowi kibice, którzy siedzieli blisko mnie, byli zachwyceni umiejętnościami nyskiego napastnika. Na około 5 minut przed końcem meczu Lepak wbiegł z piłką w pole karne gości i artystycznym upadkiem wymusił rzut karny. Sam poszkodowany nie wykonywał karnego. Skutecznie wykonał go Słowik.

W tym momencie kibice Czarnych byli wściekli na sędziego. Wydawało się, że już jest po meczu. Jednak miejscowi pokazali charakter i w ostatniej akcji meczu doprowadzili do wyrównania.

W dogrywce Czarni przeważali, mimo, że grali w dziesięciu, gdyż jeden z ich zawodników otrzymał czerwoną kartkę. W tym okresie Lepak zupełnie „zgasł”. Bez niego Polonia była nieporadna. Pod koniec drugiej połowy dogrywki miejscowi zdobyli decydującą bramkę. Radość ich była ogromna. Zawodnicy z Nysy opuszczali murawę z opuszczonymi głowami, bo włożyli w ten mecz wiele serca. Od podyktowania błędnego karnego dla Nysy sędzia mocno pogubił się. Trzeba przyznać, że mecz był trudny do sędziowania. Walczono tak ostro, że sędzia usunął z boiska dwóch zawodników Czarnych. Były to jednak słuszne decyzje. Zwłaszcza druga czerwona kartka była bezdyskusyjna. Zresztą Polonia kończyła mecz w dziesięciu, bo po faulu na czerwoną kartę zawodnik gości nie był w stanie grać, a limit zmian był już wyczerpany. W dogrywce sędzia nie podyktował jedenastki dla Polonii. Powstrzymała go chyba świadomość, że pierwszy karny był „z kapelusza”. Kilkakrotnie pomylił się w swoich decyzjach. Dopuścił do bardzo ostrej gry. W jego obecności zawodnicy siarczyście przeklinali, na co on nie reagował.
W przyszłym sezonie zapowiadają ciekawe mecze pomiędzy tymi drużynami w ramach rozgrywek IV ligi.

Więcej zdjęć w galerii