Nelson Polańczyk - Błękitni Futory 3-2 (14.07.2018) |
piątek, 20 lipca 2018 08:29 |
W Bieszczady, a dokładnie do Polańczyka, wybrałem się z żoną w celach wypoczynkowych. Meczów nie planowałem, bo też ich nie umiałem znaleźć. Kiedy jednak w sobotę natrafiłem na informację, że miejscowy Nelson gra sparing, to postanowiłem się na tym meczu pojawić. Chcąc to zrobić musiałem zrezygnować z oglądania spotkania Anglia – Belgia i wyjścia na Solińską Noc Kabaretową, podczas której miał wystąpić Marcin Daniec. Wybrałem oglądanie na żywo sparingu zespołów grających w klasach B i A.
Tego dnia na boisku namalowano linie, które nazwałbym umownymi. Pole karne było zdecydowanie większe niż powinno być, a wszystkie linie były bardzo krzywe. Oczywiście to był tylko sparing i nikomu to nie przeszkadzało. Mecz, choć tylko sparingowy, rozgrywano na poważnie, ale w bardzo sportowej atmosferze. Kiedy sędzia, który nie miał arbitrów liniowych, nie uznał bramki zdobytej przez gości, gdyż jego zdaniem był spalony, to ci wcale nie protestowali. A przyznam, że bez VAR-u bym tego nie rozstrzygnął. W czasie meczu co chwilę padał intensywny deszcz. Nie mając parasolki musiałem moknąć. Gdy w II połowie doszło do ulewy, to uciekłem do samochodu, którym podjechałem pod płot i w ten sposób dalej oglądałem mecz. Gdy deszcz przestał padać, to przestawiłem auto i wróciłem na stadion. Gdy po kilkunastu minutach znowu zaczęło lać ponownie uciekłem do auta. Był wtedy wynik 2:2. Zanim znowu podjechałem pod płot, to zobaczyłem, że zawodnicy obu drużyn uciekają do szatni. Wydaje mi się, że może nawet o 10 minut skrócili mecz. Byłem przekonany, że spotkanie to zakończyło się remisem. Tymczasem na fanpage Nelsona przeczytałem, że wygrał on 3:2. Ostatnia bramka wpadła więc jak byłem w aucie. Mecz ten w szczytowym momencie oglądało z trybun 14 osób. Okazało się, że idąc na ten mecz, to aż tak wiele nie straciłem, jak mi się na początku wydawało. Udało mi się pooglądać I połowę meczu Anglia – Belgia. Jeśli chodzi o Solińską Noc Kabaretową, to na nią zawiozłem żonę (zaczynała się o 17.00), a sam pojechałem na mecz, który był pół godziny później. Po meczu dołączyłem do żony i jak się okazało, wszystko co najlepsze zobaczyłem. Impreza ta trwała do 22.00, stąd mogłem m.in. zobaczyć cały występ Dańca, w czasie którego opowiadał m.in. o tym jak Matka Boska objawiła się Milikowi.
Więcej zdjęć opublikowałem na przegladligowy.com TUTAJ www.facebook.com/mojewielkiemecze @MojeWielkieMecz |