KS II Bodzanów/Nowy Świętów - LZS Polski Świętów 3-0 Drukuj
środa, 05 kwietnia 2017 18:10

Od dawna chciałem pooglądać derbowy pojedynek Nowego Świętowa z Polskim Świętowem. Do tego boisko w Nowym Świętowie było jednym z pięciu w powiecie nyskim, na którym nie oglądałem jeszcze meczu. Jak się w sobotę zorientowałem, że w niedzielę obie te drużyny grają ze sobą i do tego w Nowym Świętowie, to postanowiłem tam się wybrać. Podobnie zrobiło około 170 osób.

Zostały mi już tylko cztery boiska w powiecie nyskim, na którym nie oglądałem meczu. Wyjaśnię, że pod uwagę biorę tylko takie, gdzie obecnie gra jakiś zespół seniorów. W zimie odpadł mi obiekt w Biskupowie, gdzie nigdy nie byłem, ale po wycofaniu się Błękitnych nikt już tam nie gra.

Szukanie boisk, to jakby osobny sport. Niekiedy jest trudno je znaleźć. Tym razem ciężko nie było, ale było daleko. W południe krążyłem zanim trafiłem na mecz LZS Niemysłowice-Dębowiec. Stamtąd przyjechałem do Nowego Świętowa, gdzie byłem 20 minut przed meczem. Nie sądziłem, że mogę mieć problem z odszukaniem boiska. Zapytałem starszego pana o drogę. Okazało się, że ono jest prawie w Bodzanowie. Gdybym tak przyjechał do Nowego Świętowa autobusem i chciał na boisko dojść na nogach, to nie wiem czy bym I połowę zobaczył.

Obiekt w Nowym Świętowie jest ogrodzony. Ma duży budynek klubowy. Nie ma trybun. Są tam tylko ławeczki. Najbardziej podobały mi się drewniane budki, które pełnią rolę ławek rezerwowych. Na plus zaliczam też znajdujący się tam mały plac

Miejscowy zespół to połączone rezerwy KS Bodzanów z drużyną z Nowego Świętowa. To zdecydowany lider IX grupy opolskiej klasy B. Ich rywal to zespół ze środka tabeli. Choć mówi się, że derby rządzą się swoimi prawami, to spodziewałem się wysokiej wygranej gospodarzy. Liczyłem jednak na to, że w derbach Głuchołaz kości będą trzeszczały.

Mecz był zaskakująco wyrównany, choć było wyraźnie widać, który z zespołów jest wyżej w tabeli. Walka była twarda, ale nie iskrzyło między zawodnikami obu drużyn.

Była pełna kultura. Podobnie było na trybunach (ławeczkach). Nigdy bym się nie domyślił, że to starcie sąsiadujących ze sobą wiosek. Raczej bliżej było do określenia tego pojedynku jako meczu przyjaźni. Nawet sędzia był oszczędzany. Nie było słychać jakiś wulgaryzmów.

Arbiter, choć nie ma sylwetki sportowej i raczej nie starał się być zawsze tam, gdzie była piłka, to dobrze prowadził zawody. Widać było jego duże doświadczenie. Społeczni liniowi, co się u nas raczej nie zdarza, poważnie podeszli do swojej roli. Główny, podejmując decyzje w sprawie autów, patrzył na ich wskazania.

Do przerwy gospodarze prowadzili tylko 1:0. Pod koniec spotkania ich przewaga wzrosła i potwierdzili swoją przewagę strzelając jeszcze dwie bramki.

Na meczu tym nie było cateringu i biletów.

Więcej zdjęć na stronie Przeglądu Ligowego TUTAJ


IMG23150.JPG

IMG23420.JPG

IMG2355.JPG

IMG2366.JPG

IMG23670.JPG

IMG23680.JPG

IMG23700.JPG

IMG23730.JPG

IMG23780.JPG

IMG2385.JPG

IMG24020.JPG

IMG24080.JPG

www.facebook.com/mojewielkiemecze

www.instagram.com/mojewielkiemecze

@MojeWielkieMecz