Start Mszana - Olza Godów 1:2 (2011-12) Drukuj
poniedziałek, 22 sierpnia 2011 11:54

Po wizycie na meczu Górnika Pszów, następnego dnia, czyli 21 sierpnia zawitaliśmy na meczu Startu Mszana z Olzą Godów. Był to mecz rybnickiej A klasy. Dzień wcześniej na tym samym obiekcie Start II Mszana pokonał reaktywowaną przez kibiców Odrę Wodzisław. Żałowałem, że nie mogłem być na tym meczu. Już na wstępie parę rzeczy mnie zaskoczyło. Okazało się, że ten A klasowy stadion jest ogrodzony. Mało tego, ale żeby wejść trzeba było kupić bilet za 5 zł. Kobiety i dzieci wchodzą bez biletów.

 

Dzień wcześniej na C klasę też były bilety, ale po 3 zł. Taki bilet też udało mi się zdobyć do kolekcji. Na terenie obiektu znajduje się budynek klubowy, w którym mieści się kawiarnia klubowa. Poza stadionem sprzedawano lane piwo, a kibice wnosili je w kuflach na trybuny. Klub posiada nawet zegar boiskowy. Jak na A klasę to rewelacyjna organizacja. Na trybunach zasiadło około 140 widzów. Mecz stał na wysokim poziomie. Od początku lepiej prezentowali się goście. Oni to objęli prowadzenie.

Start wyrównał do przerwy wykorzystując rzut karny. W drugiej połowie Olza zdobyła zwycięską bramkę. Goście wygrali zasłużenie. Byli lepiej zorganizowanym zespołem. Mimo to mógł być remis. Zawodnik gospodarzy stojąc 2 metry od pustej bramki uderzył piłkę głową, ale ... w przeciwnym kierunku. Tłumaczył się, że nic nie widział przez świecące słońce. Mecz jako sędzia główny prowadziła kobieta.

Wypadła trochę słabo. Parę razy aż prosiło się pokazać żółtą kartkę, ale pani tej brakowało wtedy stanowczości. Największy błąd popełniła kiedy zawodnik Olzy wszedł brutalnie w bramkarza gospodarzy, który trzymał już piłkę w rękach. Należała się żółta kartka i myślę, że sędzina by ją dała. Ale sprawca zdarzenie długo zwijał się z bólu i sędzina zlitowała się nad nim. Wyniku meczu jednak nie wypatrzyła.

Więcej zdjęć w galerii