Podbeskidzie - Jagiellonia 2:2 (2011) Drukuj
środa, 03 sierpnia 2011 08:48

Wybierając mecz jakieś drużyny staram się, żeby to był mecz ważniejszy od cotygodniowego spotkania. Jadąc do Bielska trafiłem na mecz historyczny dla gospodarzy. Pierwszy raz w historii Podbeskidzie zagrało w najwyższej lidze. Przeciwnikiem ich była Jagiellonia. Wiedziałem, że tego dnia wszystko co się wydarzy zapisze się w historii Podbeskidzia. Na trybunach zasiadło 3500 widzów, w tym prawie całą klatkę zapełnili kibice z Białegostoku.

 

Trochę wolnych miejsc było na prowizorycznej trybunie za bramką, gdzie niestety siedziałem ja. Przed meczem nie było żadnego dopingu. Oba zespoły weszły na murawę przy dźwiękach melodii z filmu „Janosik”. Spiker cały czas podkreślał, że to jest historyczna chwila dla klubu i miasta. Moim zdaniem szkoda, że klub nie wydrukował pamiątkowych programów meczowych. Kiedyś byłaby to cenna pamiątka. Mecz rozpoczął się chwilą ciszy, ponieważ zmarł prezes stowarzyszenia kibiców Podbeskidzia. Na boisku tego dnia w zespole Podbeskidzia pojawili się: Zajac, Cienciała, Dancik, Konieczny, Osiński, Sokołowski, Metelka (Ziajka), Kołodziej (Cieśliński), Malinowski (Patejuk), Rogalski, Demjan. Natomiast w Jagiellonii zagrali: Sandomierski, Bartczak, Skerla, Thiago, Sidgy, Kupisz, Hermes, Grzyb, Plizga (Burkhardt), Seratlić (Makuszewski), Frankowski.  Po Na początku gospodarze nie prowadzili dopingu. Nie wiem, czy to z powodu tej śmierci? Goście parę razy coś krzyknęli, jakby nie wiedzieli, czy wypada dopingować.

Już w 6 minucie po niepotrzebnym i przypadkowym faulu bramkarza sędzia podyktował rzut karny. Frankowski zamienił go na bramkę. Ten zasłużony piłkarz zapisał się więc i w historii Podbeskidzia strzelając pierwszą bramkę ekstraklasową w Bielsku-Białej. W tym momencie gospodarze ruszyli z dopingiem. Podobnie zrobiła Jagiellonia. Piłkarze Podbeskidzia grali jednak nieporadnie. Jagiellonia była zdecydowanie lepiej poukładana. Za kilka minut zaczął padać intensywny, ale na szczęście ciepły deszcz. Padał prawie do końca meczu. Maksymalnie przemokłem. W 41 minucie Zajac popełnia jeszcze większy błąd niż na początku meczu. W niegroźnej sytuacji piłka wypada mu z rąk, a Franek wie co z tym prezentem zrobić i jest już 0:2. W II połowie boisko było bardzo mokre. Piłka zatrzymywała się w miejscu. Podbeskidzie grało bez większego pomysłu. W końcu w 82 minucie gospodarze doczekali się historycznej bramki. Zdobył ją Słowak Robert Demjan. Była już 82 minuta. W 89 minucie rzut karny wykorzystał Cieśliński i było 2:2. Za chwilę mogło być 3:2 dla gospodarzy. Mecz zakończył się jednak remisem.

Z przebiegu gry uważam, że Jagiellonia była wyraźnie lepsza, ale w ciągu 12 miesięcy widziałem ten zespół 3 razy w meczach wyjazdowych, w których zdobyli tylko 1 punkt. Co ciekawe, we wszystkich prezentowali się lepiej od gospodarzy (nawet w meczu z Wisłą). W każdym meczu jednak w pewnym momencie odpuszczali. Nie wiem, czy to brak ambicji, czy problemy z koncentracją. Jeśli chodzi o Podbeskidzie to myślę, że będzie walczyć o utrzymanie się w lidze. Jeśli chodzi o kibiców to obie strony zaprezentowały przyzwoity doping, ale jak na polskie warunki, to bez rewelacji. Kibice Jagiellonii „pozdrawiali” miejscowych nazywając ich konfidentami. Nie było jednak między obu grupami większych zgrzytów.

Więcej zdjęć w galerii