Wisła Kraków - Polonia Warszawa 0:2 (2011) Drukuj
poniedziałek, 30 maja 2011 17:23

29 maja 2011 roku odbyła się ostatnia kolejka naszej Ekstraklasy. Jeszcze dzień wcześniej byłem przekonany, że pojedziemy  na mecz do Wrocławia, żeby zobaczyć walkę miejscowego Śląska z Arką Gdynia. Mecz zapowiadał się ciekawie, bo Śląsk mógł wywalczyć miejsce w europejskich pucharach lub Arka mogła się utrzymać. Kiedy dostałem propozycję od Jacka, żebyśmy pojechali z nim na Wisłę Kraków, postanowiłem z nie skorzystać. Najbardziej skusiła mnie możliwość zobaczenia fety z okazji zdobycia tytułu mistrzowskiego. Wiedziałem, że pierwszy raz w tym sezonie kibice zasiądą już na trzech trybunach. Jadąc do Krakowa obawialiśmy się czy uda nam się zakupić bilety. Pocieszałem się, że w najgorszym wypadku zobaczymy fetę na rynku. Na szczęście bilety kupiliśmy. Na trybunach zasiadło 24 tysiące widzów, którzy stworzyli znakomite widowisko.

 

Nie można tego powiedzieć o piłkarzach, zwłaszcza tych Wisły. Mistrzowie Polski zagrali słabo i bez większego zaangażowania. W rundzie wiosennej oglądałem ich trzeci raz i za każdym razem nie wzbudzili u mnie zachwytu. Z taką grą nie wejdą nawet do Ligi Europy. Wierzę jednak, że w meczach o stawkę pokażą charakter i podobnie jak Lech w tym sezonie coś w pucharach powalczą. Marzę o Lidze Mistrzów, ale rozum to wyklucza. Mistrzowie Polski zagrali w składzie: Pareiko, Burliga, Siwakow, Chavez, Pajic, Sobolewski (Garguła), Wilk, Małecki, Melikson (Jirsak), Kirm, Żurawski (Genkow). W Polonii zagrali: Gliwa, Tosik, Jodłowiec, Kokoszka, Cotra (Mynar), Trałka, Piątek, Mierzejewski, Bruno (Pietrasiak), Smolarek, Teodorczyk (Gołębiewski). Na boisku pierwsi pojawili się zawodnicy z Warszawy, którzy utworzyli szpaler, przez który przeszli Wiślacy. W ten sposób Polonia pogratulowała im wygrania ligi. Polonia do przerwy prowadziła 2:0. Pierwszą z tych bramek zdobył Ebi Smolarek. Oglądałem go na żywo trzeci raz i na moich oczach zdobył piątą bramkę. Może powinien mnie brać na swoje mecze? Na 2:0 podwyższył Trałka. Liczyłem, że w drugiej połowie Wisła zdecydowanie zaatakuje poprawiając jeszcze i tak fantastyczną atmosferę na trybunach. Owszem gospodarze momentami przyciskali zespół Polonii, ale bramki nie potrafili zdobyć. Najbliżej tego był Genkow, który pięknym szczupakiem minimalnie spudłował. Mecz zakończył się porażką nowych mistrzów Polski 0:2. Polonia zasłużyła na słowa uznania za ambitną postawę. Wygrać w Krakowie z Wisła nie jest łatwo. Na usprawiedliwienie Wisły należy wziąć pod uwagę to, że byli skupieni na świętowaniu mistrzostwa. W meczu tym ostatni raz wystąpił Maciej Żurawski. Kiedy w drugiej połowie miał zejść z boiska zawodnicy Wisły utworzyli szpaler, którym on poszedł na ławkę rezerwowych.

Cały stadion przez kilka minut głośno go żegnał. Skandowano m.in. tradycyjne: „Żuraw, Żuraw, władca muraw”. Po spotkaniu rozpoczęło się wielkie świętowanie. Ustawiono czerwony dywan dla mistrzów. Zanim bohaterowie ustawili się na nim podziękowano zaproszonym na to spotkanie byłym zawodnikom, m.in. braciom Brożkom, Cleberowi, Głowackiemu i Pawełkowi. Puchar za mistrzostwo wzniósł Radosław Sobolewski. W tym momencie poleciały serpentyny i konfetti.

Z głośników popłynęło: „We are the champions”, które odśpiewał cały stadion. Po chwili Patryk Małecki rozpoczął show. Robert Maaskant z Małeckim na bagażniku jeździł wokół boiska rowerem.

Wszyscy wiedzieli, że dalszy ciąg tej zabawy odbędzie na krakowskim rynku. Tam też udaliśmy się. Opis tych wydarzeń w osobnym artykule.

Więcej zdjęć w galerii