Żylina - Slovan 2:1 (2011) Drukuj
środa, 03 sierpnia 2011 07:40

30 lipca 2011 roku do mojej groundhopperskiej kolekcji dołączyłem Słowację. Udało mi się zobaczyć mecz MSK Żilina – Slovan Bratysława. Rozpoczął on mój drugi sezon groundhopperski. Co ciekawe tamten też zaczął się zagranicą. Moją relację podzielę na cztery części: 1) okres przed wejściem na stadion, 2) stadion, 3) kibice i 4) mecz.

 


1.    Zgodnie z informacją podaną na stronie klubowej punktualnie o 15.30 zaczęto sprzedawać bilety, czyli na 4 godziny przed meczem. Przed nami było kilka osób. Sprzedaż prowadzono na dwie kasy i szła szybko. Nie wymagano od nas wyrabiania kart kibica. Nie były potrzebne też jakiekolwiek dokumenty. Owszem są tam karty kibica, ale tylko dla tych co zasiadają w tzw. młynie.
2.    Na stadionie są 4 kryte trybuny, na których mieści się 11200 osób. Pomalowane wszystko jest w barwy klubowe. Wydaje mi się, że na trybunie przeciwległej do mojej są loże. Na stadionie jest bufet. Sprzedawane jest piwo. Młode dziewczyny noszą kufle z piwem i zachęcają do jego zakupu. Niewiele osób z tego korzystało. Nie wiem w jakiej było cenie. Na zewnątrz obiekt nie przypomina stadionu. Ogólnie stadion podobał mi się.


3.    Na ulicach miasta mnóstwo policji, w tym policja konna. Na mecz przybyło około 200 kibiców Slovana. Przed meczem pod stadionem raczyli się wódką. Policja obserwowała ich, ale przypadkowi przechodnie mogli koło nich przechodzić. Nie byli otoczeni kordonem. Na stadionie prowadzili doping przez większość meczu. Słabo ich słyszałem, bo byłem blisko młyna Żyliny. Na trybunach zasiadło 4115 osób. Miejscowi kibole zaskoczyli mnie dopingiem przez całe 90 minut. Młyn ten był jednak dość mało liczny. Około 300 osób. Zaprezentowali jednak bardzo ciekawy repertuar. Obie ekipy obrzucały się bluzgami. Większość mocnych słów jest takich jak w Polsce. Przed meczem spiker cały czas przypominał, że nad klubem wisi wyrok w zawieszeniu za zamieszki właśnie w meczu ze Slovanem. W trakcie meczu miejscowi zastosowali pirotechnikę (jakieś dymy), którą odpalili obok stadionu. Po chwili 1/3 boiska pokryła gęsta chmura dymu. Na stadionie jednak pirotechniki nie odpalono. Miejscowi pomachali też flagami. Wywiesili  transparenty przeciwko czarnoskóremu piłkarzowi Slovana - Guede,  który stara się o grę w reprezentacji lub w niej gra (nie znam tej sprawy). Napisali: „Guede nigdy nie będziesz Słowakiem”. W trakcie meczu doszło do bardzo ciekawego zdarzenie w sektorze, w którym siedziałem. Po zdobyciu bramki przez Slovan jego kibice najgłośniej zaczęli śpiewać. Wtedy jeden z konkretnie wyglądających gości siedzących w sektorze Żyliny zaczął śpiewać razem z kibicami gości. W tym momencie wielu wzburzonych miejscowych kibiców zaczęło mocno go wyzywać. On sobie nic z tego nie robił, śpiewał i popijał piwko. Nikt z miejscowych go nie ruszał. W pewnym momencie miejscowi wezwali ochronę krzycząc, że to prowokacja, że kibic z Bratysławy siedzi z nimi. Ochroniarze przez 5 minut przekonywali tego szalonego kibica, żeby przeniósł się do swojego sektora. W końcu zgodził się. Zastanawiam się czym takie zachowanie zakończyłoby się np. na derbach Krakowa, Warszawy czy Wielkich Derbach Śląska?


4.    Moim zdaniem mecz był trochę lepszy niż mecze w polskiej lidze. Przede wszystkim było więcej walki i zaangażowania. Wyróżniającą się postacią na boisku był Miroslav Barcik. W poprzedniej rundzie jeszcze widziałem go na meczu Polonii bytom, gdzie też się wyróżniał. Tu jest kapitanem Żyliny. Dziwię się, ze żaden polski klub się nim nie zainteresował. Na ławce Slovana siedział Erik Cikos, który w poprzedniej rundzie grał w Wiśle Kraków. Już w 5 minucie Żylina objęła prowadzenie. Bramkę zdobył właśnie Barcik. Zdobył ją strzałem z około 30 metrów uderzając piłkę z powietrza. Myślę, że gol ten ma szansę być bramką tygodnia na Słowacji. W 20 minucie Slovan wyrównał, by w 36 stracić drugą bramkę. Do przerwy wynik ten się utrzymał. Jak się okazało w drugiej połowie bramki już nie padały, choć sędzia dość mocno drukował na rzecz zespołu ze stolicy.

Więcej zdjęć w galerii