Hajduk Split - Dundalk FC 1-2 (24.07.2014) |
poniedziałek, 28 lipca 2014 23:46 |
Mecz Hajduka z Dundalk był tym, który najbardziej zapamiętam ze wszystkim spotkań piłkarskich jakie widziałem w Splicie. To było to na co czekałem. Od przypłynięcia do Splitu do powrotu promem działo się tak wiele, że trudno o wszystkim opowiedzieć, a przerwa w czasie tego spotkania to najlepsza jaką przeżyłem w swojej groundhopperskiej karierze.
Jadąc na ten mecz nie spodziewałem się tylu wrażeń. Bardziej liczyłem się z tym, że przyjdzie na niego mniej widzów niż na ligę. Hajduk w kwalifikacjach do LE podejmował teoretycznie słaby irlandzki zespół. Do tego duma Dalmacji wygrała pierwszy mecz na wyjeździe 2:0. Wydało się więc, że rewanż to tylko formalność. Tymczasem na mecz przyszło 13890 widzów, czyli więcej niż na poprzednie spotkanie ligowe.
Od wejścia na prom z Supetaru do Splitu czuło się lepszą atmosferę meczową niż przed pojedynkiem z Istrą. Płynęło ze mną sporo osób w koszulkach Hajduka. Kiedy 2 godziny przed meczem zbliżałem się do stadionu to w jego stronę szło dużo ludzi (znacznie więcej niż kilka dni wcześniej). Przed samym stadionem rozstawione były stanowiska gastronomiczne, gdzie dożywiało się bardzo dużo osób. Po odebraniu akredytacji kręciłem się po okolicznych ulicach. Wszędzie byli kibice, którzy pili piwo. Wielu z nich było w knajpach, gdzie puszczano melodie znane mi ze stadionu Hajduka. Wreszcie było czuć atmosferę meczu. Na godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego wszystkie wejścia na stadion były zakorkowane tłumem widzów, których ochrona dość dokładnie obmacywała. Z informacji podawanych na oficjalnej stronie Hajduka wynika, że na meczu z Dundalk było o 1890 osób więcej niż na pojedynku z Istrą. Mi się wydaje, że różnica była jeszcze większa.
Na początku lekką przewagę uzyskali piłkarze gości. Kiedy jednak Kouassi z Wybrzeża Kości Słoniowej zdobył bramkę dla gospodarzy, to wydawało się, że już jest po meczu.
Po przerwie piłkarze Hajduka razili nieporadnością. Po olbrzymim błędzie jednego z obrońców goście wyrównali. Za chwilę było już 1:2. Byłem w szoku. Najbardziej szkoda mi było tych fanatycznych kibiców, którzy prowadzili doping, jakby nic się nie stało. Inaczej było z osobami siedzącymi na pozostałych trybunach. Ci gwizdali po dużych błędach swoich piłkarzy. Goście do awansu potrzebowali jeszcze jednej bramki. Nie udało im się to jednak.
@MojeWielkieMecz www.facebook.com/mojewielkiemecze |