LOVE EURO - subiektywnie o EURO 2012 Drukuj
czwartek, 07 czerwca 2012 13:08

Na boisko.pl TUTAJ przedstawiłem moje subiektywne podejście do EURO 2012. Poniżej przedstawiam dokładną treść tego artykułu. Już jutro zaczyna się największa sportowa impreza, jaka kiedykolwiek odbyła się w Polsce. Dla pokolenia Polaków, do którego należę, jest to impreza, o której nawet nie marzyliśmy, że kiedyś odbędzie się w Polsce. Nawet w dniu ogłaszania werdyktu, kto będzie gospodarzem EURO 2012, nikt nie wierzył, że wybiorą nasz kraj. Wcale się tym nie ekscytowałem, bo byłem pewny, że nie mamy szans. Prędzej bym uwierzył, że takie mistrzostwa wygramy, niż dostaniemy prawo do ich organizowania. Tymczasem stało się coś niemożliwego i EURO odbędzie się w naszym kraju.

 

Są tylko 2 imprezy sportowe bardziej prestiżowe na świecie. To MŚ w piłce nożnej i igrzyska olimpijskie.
Od jutra liczy się dla mnie tylko EURO 2012. I tak będzie do dnia finału, bez względu na to, czy dojdą do niego Polacy, czy zakończą swój udział na meczu z Rosją, a mecz z Czechami będzie tylko o prestiż. Zawsze oglądałem  wszystkie mecze MŚ i ME, bez względu na to, czy grali na nich Polacy, czy nie.
Na czas mistrzostw tradycyjnie wywiesiłem flagi na oknach mojego mieszkania i na samochodzie. Wielu ludzi robi podobnie. Jest to element łączący nasz naród. Nie przeszkadza mi to, że wielu ludzi jeżdżących z flagami wyłączy telewizor, jak Polska będzie przegrywać 0:2. Każdy ma prawo przeżywać to na swój sposób. Nie przeszkadza mi to, że wiele flag ma symbole browarów. Nie uważam, że wieszanie takiej flagi ją profanuje. Jestem dumny, że ludzie wieszają jakiekolwiek symbole narodowe. Mecze Polaków będę starał oglądać się tam, gdzie będzie wielu polskich kibiców. Chcę wraz z innymi cieszyć się po zwycięstwach lub smucić po porażkach. Porażki też mogą być piękne. Wierzę, że wszyscy będziemy za polską drużyną. Nie rozumiem tych, którzy mówią, ze nie jest to nasza drużyna, tylko kadra PZPN. Bardzo nisko oceniam działalność PZPN. Uważam, że działalność działaczy hamuje  rozwój polskiej piłki. Zawiedziony jestem zasadami dystrybucji biletów, czyli małym odsetkiem biletów, jakie trafiły w uczciwy sposób do kibiców. Nie mogę jednak z powodu działaczy nie kibicować tej drużynie. Nisko oceniam „dokonania” rządu Tuska. Nie popieram jednak tezy, że sukces reprezentacji wykorzysta rząd do celów propagandowych, więc niech reprezentacja dozna klęski. Oczywiście, że rząd wykorzysta sukces propagandowo, ale nie patrząc na to chcę zwycięstw polskiej drużyny. Przecież w czasach komuny wszyscy byliśmy za reprezentacją i nikt jej źle nie życzył, choć wiedzieliśmy, że władza wykorzysta to dla wzmocnienia swojego wizerunku. Cieszyliśmy się z sukcesów w Niemczech i Hiszpanii. Nie uważam, że obecność w kadrze Perquisa, Boenischa, Matuszczyka i Polanskiego powoduje, że to nie jest polska drużyna. Każdy z nich odkąd się zdecydował w niej być wzorowo wywiązuje się z obowiązków. Przyjeżdża na mecze i zgrupowania. Taki Obraniak od kilku lat jest zawsze. A przeżył już wiele. I ostatnie klęski Leo Beenhakkera, i czasy Majewskiego. Nigdy się nie wykręcał kontuzjami. Nigdy się nie dowiemy, czy grają w naszej kadrze tylko z wyrachowania. Podobnie, jak nigdy się nie dowiemy, czy wszyscy pozostali nasi zawodnicy grają tylko z miłości do ojczyzny. Nie przeszkadzali nam wcześniej: Olisadebe i Roger, to zaakceptujmy i tych. Pamiętam, jak wszyscy płakali, że PZPN przegapił Podolskiego. Dziś stawiamy go za wzór, bo dobrze mówi o Polsce i że kiedyś będzie chciał zagrać w Górniku. Lubię tego zawodnika, ale jednak przy pierwszej okazji zagrał w reprezentacji Niemiec. Pewnie ci obecni też by tak zrobili. Jednak grają dla nas i są reprezentantami naszego kraju. Nie skupiam się na aspekcie sportowym, bo nie umiem zachować obiektywizmu. Na każdym z ostatnich turniejów wierzyłem w sukces i wiemy, jak to się kończyło. Dziś może być podobnie. Mamy jednak 2 atuty, których nie mieliśmy w ostatnich turniejach. Po pierwsze, mamy 4 piłkarzy, którzy, jakby nie byli Polakami, to mieliby szanse zagrać w innych reprezentacjach. W ostatnich kilkunastu latach nie mieliśmy piłkarzy klasy: Szczęsny, Piszczek, Błaszczykowski, Lewandowski. Przepraszam, był Jerzy Dudek, ale jakoś w reprezentacji nie grał na światowym poziomie. Po drugie, turniej odbywa się w Polsce. Mamy więc atutu własnej publiczności. Boję się jednak, że na trybunach nie będzie oszałamiającego dopingu. Na trybunach nie będzie kibiców, którzy potrafiliby pociągnąć doping. Oni nie mają biletów. Jak mają, to będą pojedynczo rozrzuceni po stadionie. Towarzyskie mecze z Włochami, Niemcami i Portugalią pokazały, że bez zorganizowanej grupy nie ma rewelacyjnego dopingu.
Smuci mnie tylko to, że wiele jest głosów próbujących obrzydzić nam EURO. Nie dziwię się, że skrajnie lewicowa feministka Kazimiera Szczuka atakuje EURO. Ma okazję pokazać się w mediach. Dziwi mnie, ale nie tak bardzo, że Jan Tomaszewski odwrócił się od kadry. Nie tak bardzo, bo na krytyce wszystkiego, co związane z PZPN dostał się do sejmu. Dziwi mnie jednak to, że część tzw. kiboli (nie lubię tego słowa) wywiesza transparenty z napisem: „FUCK EURO”. Wielu z nich to osoby nastawione patriotycznie i antylewicowo. Tymczasem głoszą hasła takie jak Szczuka. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania. Dlatego moim hasłem jest: „LOVE EURO”. Dla mnie i mam nadzieję milionów Polaków zaczyna się wspaniała przygoda. Nie wiem, czy będzie jeszcze taka kiedyś w Polsce. Wykorzystajmy więc w pełni te dni.