Podsumowanie sezonu - indywidualne oceny trenerów i zawodników Stali Drukuj
wtorek, 28 czerwca 2022 14:54

Za nami drugi sezon Stali Nysa w PlusLidze. Po przedsezonowych transferach wydawało się, że zbudowano dużo silniejszy zespół, niż rok wcześniej. Tymczasem, gdyby nie rozszerzenie ligi, to Nysa pożegnałaby się z nią. Minęło trochę czasu od końca sezonu, stąd opadły pierwsze emocje. Postanowiłem subiektywnie, ale z zachowaniem obiektywizmu, ocenić zawodników i trenerów nyskiej drużyny.

 

 

Krzysztof Stelmach

Trener ten prowadził nyski zespół w pierwszych sześciu kolejkach. Wywalczył w nich tylko 1 punkt. Zdobył go na parkiecie w Bełchatowie. Trzeba przyznać, że w pierwszych czterech spotkaniach miał ciężkich przeciwników, bo oprócz wspomnianej Skry, jego zespół zagrał z Zaksą, Jastrzębskim Węglem i Resovią. Jednak przed wyjazdowym meczem z Treflem, a zwłaszcza domowym z Suwakami, w Nysie liczono na zwycięstwa. Tymczasem w obu tych spotkaniach Stalowcy wygrali tylko jedną partię. To przelało czarę goryczy i trener został zwolniony.
Co można zarzucić Krzysztofowi Stelmachowi? Brak zmian lub robienie ich zbyt późno, zbytnie przywiązanie do jednych zawodników i wręcz ostentacyjne nie stawianie na innych. Najbardziej „skrzywdzeni” przez tego szkoleniowca, to Maciej Zajder i Bartosz Bućko. Odkąd został trenerem w Nysie, to odnosiłem wrażenie, że nie przywiązywał wagi do zagrywki. W jego zespole było kilku zawodników, którzy w tym elemencie odstawali od poziomu PlusLigi, Widoczne to było u M’Baye, Komendy, Bućki, Schamlewskiego.

Daniel Pliński

Wybór tego szkoleniowca, to było duże ryzyko. Jest mi trudno go jednoznacznie ocenić. Z jednej strony zdobył sympatię u nyskich kibiców, którzy jak słyszą słowa krytyki wobec niego, to bronią go niczym Częstochowy, a z drugiej osiągnął bardzo słabe wyniki. W 20 meczach wywalczył 19 punktów, a grał z całym dołem tabeli. Na początku postawił na żelazny skład swojego poprzednika. Zdarzały mu się dziwne sytuacje z braniem czasów. A to brał je np. gdy była piłka setowa dla przeciwników, gdy ci mieli już dużą przewagę, czyli przespał moment, kiedy odjechali Stali. A to z kolei, jak w Jastrzębiu, wziął czas, gdy zespół z Nysy szedł punkt za punkt i po tym czasie, to goście odskoczyli. Było to o tyle dziwne, że nie ma nic złego w graniu punkt za punkt z aktualnym mistrzem kraju, zwłaszcza na jego parkiecie. Zespół Plińskiego nie zachwycił w meczach barażowych i nie zdeklasował drużyny z Będzina.
Na plus należy zaliczyć mu kilka decyzji personalnych. Przede wszystkim mam na myśli postawienie na Dembca i Zajdlera, co w pierwszym przypadku oznaczało zostawienie w kwadracie Ruciaka. Dużo szybciej, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, dokonywał zmian. Lepiej reagował na wydarzenia boiskowe. Starał się wymyślać niestandardowe rozwiązania, jak choćby w tie-breaku ostatniego meczu w Będzinie, gdzie już na początku w polu zagrywki wstawił Dębskiego.

Marcin Komenda (rozegranie)

Po pierwszym sezonie w Nysie byłem zachwycony tym zawodnikiem. Po jego zakończeniu marzyłem, żeby został w Stali. Tymczasem uważam, że w tym sezonie wypadł zdecydowanie gorzej, wręcz rozczarował. Były takie momenty w czasie tych rozgrywek, że wydawało mi się, że z korzyścią dla klubu byłoby jakby usiadł na ławce. Jego rozegranie było schematyczne i niedokładne. Pomijał grę środkiem. Po jego zagrywce przeciwnicy mogli robić wszystko. O ile w pierwszym sezonie był jednym z najlepiej blokujących sypaczy w PlusLidze, to w tym stracił ten atut. Nie mogę pominąć, że trzy razy z rzędu został MVP spotkania, ale prawdę mówiąc werdykty te były dość kontrowersyjne. Jestem bardzo ciekawy jak potoczy się jego dalsza kariera, bo w Nysie zaliczył duży zjazd. Przychodził tutaj jako równorzędny rywal Marcina Janusza, a po dwóch latach kariera obu zawodników jest na dwóch różnych biegunach.

Patryk Szczurek (rozgrywający)

Przed sezonem hierarchia w klubie wydawała się oczywista – gra Komenda, a Szczurek jest jego zmiennikiem. Kiedy jednak ten pierwszy zawodził, a w wyniku problemów zdrowotnych nie mógł pojechać na mecze do Radomia i Rzeszowa, to Patryk wykorzystał swoją szansę. Poprowadził Stal do pucharowego zwycięstwa w Radomiu i do zdobycia zaskakującego punktu z Resovią. Wydawało się, że stał się poważnym konkurentem dla Komendy. Jednak już od następnego spotkania wylądował na trwałe w „kwadracie”, skąd wychodził sporadycznie i raczej w beznadziejnych sytuacjach.

Wassim Ben Tara (atakujący)

Najlepiej punktujący zawodnik w całej PlusLidze. Zdecydowanie najlepszy gracz Stali. Jednak miał w tym sezonie jedną poważną wadę, która spowodowała, że nikt nie umieszcza go w drużynie marzeń PlusLigi, a Stal nie wyprzedziła żadnego zespołu. Chodzi o jego grę w końcówkach setów. Nie wiem jak to pokazują statystyki, ale w moim odczuciu siatkarz ten dużo słabiej wypada w końcówkach granych „na styku”. Widać, że przydałby mu się jakiś psycholog.

Patryk Szwaradzki (atakujący)

Wiadome było, że przy Ben Tarze nie pogra sobie za wiele. Jego głównym atutem miała być zagrywka. Miał kilka meczów, w których dał dobre zmiany. Generalnie grał mało. Kompletnie zawiódł jako zmiennik wchodzący w pole zagrywki. Pamiętam, jak będąc zawodnikiem Ślepska, tym elementem gry rozbił Stal.

Kamil Kwasowski (przyjmujący)

Choć przez prawie cały czas był podstawowym zawodnikiem Stali i rozegrał kilka dobrych spotkań, to jednak uważam, że przed sezonem oczekiwano od niego zdecydowanie więcej, zwłaszcza w ataku. Myślałem, że to będzie taki Stalowiec z czasów, gdy w Nysie grał jego ojciec. Tymczasem grał gorzej niż wcześniej w Katowicach. Szybko stał się jednak ulubieńcem nyskich kibiców, którzy w czasie siatkarskich rozmów bronią go, gdy słyszą krytykę jego gry. Miejmy nadzieję, że odpali w swoim drugim sezonie w Nysie.

Bartosz Bućko (przyjmujący)

Może czuć spory niedosyt po tym sezonie. Żal może mieć bardziej do trenerów niż siebie. Krzysztof Stelmach nie widział go w podstawowym składzie. Wpuszczał go w momentach, gdy sytuacja wydawała się beznadziejna i wtedy okazywało się, że ten zawodnik prezentuje się najlepiej. Mimo to, w kolejnym meczu znowu czekał w kwadracie, żeby wejść przy stanie 0:2 w setach. Po pięciu kolejkach był statystycznie najlepszym zawodnikiem Stali. Mało tego, ale wtedy był na dziewiątym miejscu w PlusLidze pod względem średniej liczby punktów zdobytych na set. Wydawało się, że zmiana trenera będzie jego szansą. Nic z tego. Już w swoim debiucie Daniel Pliński zostawił go w rezerwie, a potem widział go w roli zmiennika. Z czasem Bućko był coraz słabszy i jak dostawał swoje szanse, to wypadał gorzej, niż na początku sezonu. Jego najsłabszą stroną była zagrywka. Albo przebijał „baloniki” na drugą stronę, albo starał się mocno uderzyć, co powodowało, że piłka lądowała na siatce.

Kamil Dębski (przyjmujący)

Najmłodszy spośród nyskich przyjmujących. Myślę, że swój debiut w PlusLidze może uznać za udany. Nie był w Nysie „szóstkowym” graczem, ale był zdecydowanie najlepszym zmiennikiem wchodzącym na zagrywkę. To on rozbił Będzin w tie-breaku decydującego meczu o pozostaniu w siatkarskiej elicie. Bardzo dobre spotkanie zagrał w Olsztynie.

Zouheir El Graoui (przyjmujący)

Ten Marokańczyk trafił do Nysy w połowie sezonu. Przyszedł z ligi francuskiej. Okazało się, że jego transfer, to „strzał w dziesiątkę”. Wprawdzie potrzebował kilku spotkań, żeby wkomponować się w zespół, ale jak już to zrobił, to stał się silnym punktem. Poprawił przyjęcie drużyny i przede wszystkim stał się drugim po Ben Tarze atakującym. Dał Komendzie alternatywę przy rozegraniu, zwłaszcza w końcówkach setów. Myślę, że bez niego Stal miałaby mniej punktów. Zawodnik ten też miał słabsze okresy gry.

Nikolay Penchev (przyjmujący)

Miał być dużym wzmocnieniem Stali. Liczono przede wszystkim na to, że wzmocni przyjęcie. Nie spełnił pokładanych w nim nadziei. W przyjęciu grał poprawnie, ale słabo wyglądał w ataku. Po przyjściu El Graoui uważałem, że powinno się przestawić go na libero. Zawodnik ten jednak rozstał się z klubem.

Moustapha M’Baye (środkowy)

Przez cały sezon, u obu trenerów, był podstawowym zawodnikiem. Bardzo dobry w ataku, ale niestety nie wykorzystywany w tym elemencie przez Komendę, który nie preferował gry środkiem. Mało skuteczny w bloku, co dziwi biorąc pod uwagę jego sprawność i skoczność. Jego zdecydowanie najsłabszym elementem była zagrywką. To było widać jeszcze w I lidze. Po jego przebiciach przeciwnicy mogli grać co chcieli. Pod koniec sezonu dało się zauważyć jego poprawę w tym elemencie gry.

Maciej Zajder (środkowy)

Najbardziej skrzywdzony zawodnik przez Krzysztofa Stelmacha. Był jedynym siatkarzem Stali, który pod wodzą tego trenera, ani razu nie wszedł na parkiet! Odżył po przyjściu Plińskiego. Wydaje mi się, że najlepiej prezentował się ze wszystkich nyskich środkowych. Dobrze grał w ataku i bloku. Jego najmocniejszą stroną była zagrywka. O ile w jakimś stopniu  mogę zrozumieć, że trener Stelmach nie widział go w wyjściowym składzie, o tyle kompletnie nie rozumiem, że nie dał mu żadnej szansy na zagrywce i że ani razu w sześciu przegranych meczach go nie spróbował.

Mariusz Schamlewski (środkowy)

Spędził w Nysie kilka sezonów, ale ten był zdecydowanie najsłabszy. Grał bardzo mało, a jak pojawiał się na parkiecie, to wypadał dość słabo. Fatalnie wyglądała jego zagrywka.

Mitchell Stahl (środkowy)

Po pierwszych meczach wydawało się, że przyjście reprezentanta Stanów Zjednoczonych, to najlepszy transfer Stali. Zawodnik ten prezentował jedną z najskuteczniejszych zagrywek w lidze. Wydawał się też najlepszym środkowym nyskiej drużyny. Jednak nie zdobywał zbyt wielu punktów w bloku i ataku. Trochę tłumaczyło go to, że rozgrywający wolał grać skrzydłami. W trakcie sezonu zawodnik ten chorował i łapał kontuzje, a z czasem rozwiązał kontrakt i wyjechał z Nysy.

Dominik Kramczyński (środkowy)

„Cudze chwalicie, swego nie znacie”. To powiedzenie idealnie pasuje do tego zawodnika. Przed tym sezonem wychowanek nyskiego AZS-u został wypożyczony do pierwszoligowej Zaksy Strzelce Opolskie. Pod koniec sezonu, kiedy nasiliły się problemy zdrowotne Stahla, to przypomniano sobie o tym młodym chłopaku i ściągnięto go do klubu. Zawodnik ten wykorzystał swoją szansę i był największym odkryciem końcówki tego sezonu. Bardzo dobrze prezentował się na bloku, na dużym zasięgu atakował, a do tego mocno „kopał” zagrywką.

Michał Ruciak (libero)

To był kompletnie nieudany sezon tego zasłużonego dla polskiej siatkówki zawodnika. Trener Stelmach grał na dwóch libero i wtedy Ruciak występował regularnie. W przyjęciu grał przeciętnie, a w obronie bardzo słabo. Pliński zdecydował się na zostawienie go w kwadracie, przez co przez dużą część sezonu wcale nie grał. Miał też jeden epizod, gdy w jednym meczu zagrał na przyjęciu.

Kamil Dembiec (libero)

To był jego najlepszy sezon odkąd jest w Nysie. Pierwszy raz stał się pierwszym libero. Dzięki temu poczuł się pewniej. Poprawił przyjęcie, które wcześniej nie było jego mocną stroną. Do tego dołożył efektowne obrony. Mimo tych postępów nie można go jeszcze zaliczyć do solidnych libero. Jeżeli utrzyma progres, to może stać się takim.