Polska - Szwajcaria 2-2 (18.11.2014) Drukuj
sobota, 22 listopada 2014 11:16

Odkąd wybudowano nowy stadion we Wrocławiu staram się być na wszystkich meczach kadry. Byłem na jej pojedynkach z Włochami, Mołdawią i Słowacją. Nie odpuściłem też meczu ze Szwajcarią. Choć było to tylko spotkanie towarzyskie to obejrzało je ponad 40 tysięcy widzów. Poniżej kilka moich refleksji dotyczących tego meczu, postawy piłkarzy i trenera, atmosfery na boisku i trybunach.

Spotkanie to pooglądałem stojąc tuż przy boisku, bo jako przedstawiciel przegladligowy.com otrzymałem akredytację foto. Z jednej strony pozwala to widzieć z bliska zawodników i ich zaangażowanie, ale z drugiej nie można dobrze zobaczyć i ocenić gry wszystkich zawodników. Ja w czasie meczu zmieniałem miejsca, ale poruszałem się za bramkami, na które atakowali Polacy, stąd więcej wiem na temat gry naszych piłkarzy ofensywnych niż defensywnych.


Obserwując naszych reprezentantów potwierdzam, że faktycznie jest między nimi chemia. Od lat się mówiło o dobrej atmosferze w kadrze, ale teraz wygląda to lepiej niż kiedyś. Dziwne, bo to przecież ci sami zawodnicy. Wygląda na to, że musi to być efekt pracy Nawałki, którego nie widziałem w tej roli. Widać, że ma dobre podejście do zawodników, a ci odpłacają mu się właściwą postawą.

Polscy piłkarze przyzwyczaili mnie do tego, że w meczach towarzyskich nie chcieli tracić zdrowia. Tymczasem w meczu ze Szwajcarią Polacy walczyli jakby to był pojedynek o punkty, a że Szwajcarzy podeszli do tego podobnie, to było bardzo dobre spotkanie. Sędzia często musiał sięgać po żółte kartki. Michał Żyro dostał je dwukrotnie i wyleciał z boiska.

Potwierdzeniem dobrej atmosfery jest choćby „cieszynka” Artura Jędrzejczyka, który po zdobyciu bramki wskoczył na trybuny, gdzie ku uciesze kibiców zasiadł pomiędzy nimi. Działo się to tuż koło mnie.

O olbrzymim zaangażowaniu  świadczy postawa Roberta Lewandowskiego, który był wściekły, że nie mógł zagrać do końca spotkania. Widać było, że chciałby wpisać się na listę strzelców.

Polacy dość szybko, bo już w 4. minucie stracili bramkę. Strzelił nam ją Josip Drmić. Po stałym fragmencie gry wyrównał Artur Jędrzejczyk. Był to tzw. gol do szatni. Na prowadzenie, pięknym strzałem z rzutu wolnego,  wyprowadził nas  Arkadiusz Milik. Było to w 61. minucie. Na 3 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry zwycięstwa pozbawił nas Fabian Frei.

W I połowie w polskiej bramce stał Artur Boruc. Po przerwie zmienił go Łukasz Fabiański. Boruc popisał się kilkoma fantastycznymi interwencjami, po których po stadionie niósł się okrzyk: „Artur Boruc Artur”. Jego zmiennik nie miał takich okazji. Przy puszczonej bramce nie miał raczej szans.

W obronie zagrali: Olkowski, Cionek, Glik i Jędrzejczyk. Tego ostatniego zmienił Łukasz Broź. Myślę, że tym meczem Jędrzejczyk potwierdził, że na lewej obronie jest naszym numerem 1, choć wiemy, że to nie jest pozycja, na której gra lub grał w klubie.

Drugą linię i atak tworzyli: Krychowiak, Jodłowiec, Kucharczyk, Zieliński, Rybus i Lewandowski. Z mojej pozycji widoczni byli Lewandowski i Rybus. Zupełnie nie dostrzegłem Kucharczyka, który podoba mi się w Legii. Nie rzucił mi się w oczy Zieliński, na którego bardzo liczę. Nie dziwi mnie, że nie widziałem defensywnych pomocników, bo oni mieli co robić na swojej połowie. Nie czepiałbym się Lewandowskiego, że nie strzela bramek, bo jest to zawsze (albo prawie zawsze) nasz najlepszy zawodnik na boisku.
Po przerwie na boisku kolejno pojawiali się: Milik, Żyro, Mila i Teodorczyk. Z nich zdecydowanie najlepszy był Arkadiusz Milik.

Robiąc zdjęcia nie miałem czasu przyglądać się jeszcze Szwajcarom, stąd nie oceniam poszczególnych zawodników. Jako zespół pokazali, że nie przypadkiem są aż na 12. miejscu w Rankingu FIFA.

Na słowa uznania zasługują kibice obecni na tym meczu. Był to mój czwarty mecz Polaków na Stadionie Miejskim we Wrocławiu i uważam, że na nim był najlepszy doping. Kibice jeżdżący na kadrę chcą dopingować swój zespół, ale na tak dużym obiekcie trudno im się zorganizować. Nadal tzw. kibole trwają w bojkocie kadry, gdy ta gra u siebie, stąd nie ma grupy prowadzącej doping. Tym razem były jednak kilkudziesięcioosobowe grupy, które potrafiły porwać za sobą stadion i często był głośny doping. Sukcesem Zbigniewem Bońka jest to, że ani razu nie słyszałem okrzyku: „J…ć PZPN”.

Na koniec jeszcze moja refleksja z pozycji kolekcjonera biletów piłkarskich. Coraz więcej ludzi (prawie wszyscy) wchodzą na mecz mając bilety, które sami sobie drukują. Taki bilet kolekcjonera nie cieszy. Kolekcjonerzy po meczu przeczesują trybuny w poszukiwaniu „prawdziwych” biletów, czyli kupionych w kasie. Coraz trudniej takie znaleźć. Ja nawet ich nie szukałem. Kiedy jednak szedłem do samochodu, który zaparkowałem kilkaset metrów obok stadionu, to na ulicy znalazłem 2 takie okazy. Leżały w odległości 2 metrów od siebie.


IMG1363.JPG

IMG1375.JPG

IMG1383.JPG

IMG1390.JPG

IMG1391.JPG

IMG1398.JPG

IMG1400.JPG

IMG1401.JPG

IMG1405.JPG

IMG1406.JPG

IMG1407.JPG

IMG1408.JPG

IMG1409.JPG

IMG1410.JPG

IMG1411.JPG

IMG1412.JPG

IMG1413.JPG

IMG1415.JPG

IMG1416.JPG

IMG1423.JPG

IMG1429.JPG

IMG1445.JPG

IMG1446.JPG

IMG1448.JPG

IMG1450.JPG

IMG1453.JPG

IMG1458.JPG

IMG1468.JPG

IMG1472.JPG

IMG1474.JPG

IMG1475.JPG

IMG1480.JPG

IMG1483.JPG

IMG1488.JPG

IMG1497.JPG

IMG1498.JPG

IMG1506.JPG

IMG1507.JPG

IMG1511.JPG

IMG1513.JPG

IMG1524.JPG

IMG1528.JPG

IMG1529.JPG

IMG1530.JPG

IMG1531.JPG

IMG1534.JPG

IMG1535.JPG

IMG1587.JPG

IMG1598.JPG

IMG1641.JPG

IMG1642.JPG

IMG1643.JPG


IMG1645.JPG

IMG1646.JPG

IMG1647.JPG

IMG1650.JPG

IMG1654.JPG

IMG1669.JPG

IMG1670.JPG

IMG1367.JPG

IMG1369.JPG

IMG1372.JPG

IMG1376.JPG

IMG1377.JPG

IMG1425.JPG

IMG1428.JPG

IMG1484.JPG

IMG1485.JPG

IMG1552.JPG

IMG1561.JPG

IMG1563.JPG

IMG1565.JPG

IMG1676.JPG

IMG1566.JPG

IMG1608.JPG

IMG1612.JPG

IMG1613.JPG

IMG1623.JPG

IMG1628.JPG

IMG1665.JPG

IMG1680.JPG

www.facebook.com/mojewielkiemecze

@MojeWielkieMecz