Polska - Włochy 0-2 (2011) Drukuj
niedziela, 13 listopada 2011 13:20

Gdzie jest orzeł?
Liderzy PZPN są mistrzami w popełnianiu błędów i psuciu wizerunku swojej organizacji. Zaczęli od tego, że w dniu święta państwowego Polacy mieli zagrać w nowych koszulkach, na których w miejsce godła państwowego pojawiło się godło związku. Nie ma nic przeciwko godłu PZPN, ale nie mogę zaakceptować, że nie ma tam orła. Nie rozumiem, czemu nie mogą być koło siebie oba symbole. Dawniej,  jak czytałem wywiady z młodymi piłkarzami, to zawsze każdy z nich mówił, że marzy, żeby zagrać z orłem na piersi. Mimo tej skandalicznej decyzji wybrałem się na mecz, bo uważam, że kibicuję Polsce, a nie PZPN, a nawet nie konkretnym piłkarzom. Zaopatrzony w bilety i karty kibica już o 16.00 wyruszyłem z Nysy. Wybrałem się z żoną, kolegą Arturem i jego synem. Wiedząc, że będą problemy z parkowaniem koło stadionu pojechaliśmy na ulicę Legnicką, gdzie zostawiliśmy samochód. Stamtąd tramwajem dojechaliśmy do stadionu. Mimo, że byliśmy tylko w 4 osoby, to siedzieliśmy w trzech różnych częściach stadionu. Z żoną siedzieliśmy  w sektorze teoretycznie dla przyjezdnych. Teoretycznie, bo garstkę Włochów posadzono w innym miejscu. Przed stadionem spotkałem idącego z charakterystyczną koroną na głowie pana Andrzeja Bobo Bobowskiego.

 

Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcia. Król polskich kibiców, jak jest przez media nazywany, ofiarował mi swoją wizytówkę i wziął ode mnie adres mojej strony.  Wchodząc na stadion na każdym kroku spotykałem się ze skandalicznymi gafami organizatorów. Trzeba było przejść dwie kontrole. Pierwszą, żeby wejść na teren przy stadionie, drugą, żeby wejść już do środka. Przechodząc przez pierwszą kontrolę zapomniałem, że mam 0,33 litra wody mineralnej w plastikowej butelce. Zgodnie z regulaminem kazano wyrzucić mi ją. Bardzo dokładnie zostałem wymacany (dosłownie). Kiedy wchodziliśmy na stadion zaczęły się cyrki. Kiedy kazano pokazać nam bilety i dowody osobiste wręczyłem im karty kibica ze zdjęciami. Okazało się, że karta się nie i bez dowodów nie wejdziemy. Na szczęście je miałem. Żona moja miała paczkę ciastek. Poinformowano ją, że musi ją wyrzucić. Jak się postawiła, to kazano jej stanąć pod płotem i je zjeść. Kiedy byłem drugi raz sprawdzany, ochroniarz poinformował mnie, że nie mogę wnieść kamery. Jak się oburzyłem i powiedziałem, że nie wolno wnosić profesjonalnych kamer, to wspaniałomyślnie kazał mi ją szybko schować, żeby nikt nie widział. Po kontroli stanąłem koło żony i zajadając zakazane ciastka obserwowaliśmy co wyprawiała ochrona. Ludzie musieli wyrzucać wszystkie artykuły spożywcze. Rosła więc kupka kanapek, chipsów itp. artykułów. W pewnym momencie u jednej pani znaleziono złożoną parasolkę. Stwierdzono, że nie może jej wnieść. Kazano zostawić ją na tej kupie jedzenia. Nie dano jej żadnego pokwitowania. Inaczej mówiąc po meczu mógł ją każdy zabrać. Zabierano też ludziom małe papierowe flagi na 20 cm patyczkach, bo nie wolno wnosić flag na drzewcach. W pewnym momencie nadeszły dwie osoby z kubkami po kawie. Ten prowizoryczny depozyt uznali za śmietnik i rzucili te kubki na to jedzenie. Kiedy jedząc te ciastka głośno komentowaliśmy absurd tych działań, ci sami ochroniarze, którzy nas zatrzymali przyłączyli się do nas i krytykowali wytyczne, które otrzymali od zwierzchników. Po zjedzeniu ciastek ruszyliśmy na trybuny. Zauważyliśmy automat na kawę i herbatę. Postanowiliśmy wypić kawę. Okazało się, że kawa z automatu kosztuje 6 zł. Herbata była w tej samej cenie. Uznaliśmy, że nie będziemy nabijać kieszeni Lacie i Kręcinie. Na trybunach zasiedliśmy 2 godziny przed meczem, a że było zimno, to trochę pomarzliśmy.

Jeśli chodzi o sam mecz, to wbrew temu, co wszyscy piszą i mówią, uważam, że Polacy nie zagrali bardzo źle. Momentami, zwłaszcza w pierwszej połowie prezentowali się bardzo dobrze. Stworzyli kilka sytuacji bramkowych, których jednak nie wykorzystali. Oczywiście było widać, że włoscy zawodnicy są lepsi, co zresztą było wiadome już przed meczem. Moim zdaniem Polacy grali ambitnie, ale z czasem stawali się bezradni. W pierwszej połowie dużo lepiej prezentowała się prawa strona. Praktycznie z tej strony cały czas próbowano atakować. Po drugiej stronie Wawrzyniak i Peszko byli niewidoczni. Słabiej niż zwykle prezentował się Błaszczykowski. Wszystko było w porządku do momentu straty pierwszej bramki, którą w 30 minucie zdobył Balotelli. Padła ona po błędzie Obraniaka. W jakimś małym stopniu obciąża ona też konto Szczęsnego. W drugiej połowie dobił nas Pazzini strzelając drugiego gola. Tuż przed końcem meczu karnego nie wykorzystał Błaszczykowski.

Trudno mi jednoznacznie odnieść się do atmosfery na stadionie. Na meczu tym nadal był bojkot prowadzony przez kiboli. Nie miał więc kto poprowadzić dopingu. Przeglądając fora, widzę, że wszyscy maksymalnie krytykują atmosferę. Oczywiście byłaby ona nieporównywalnie lepsza, gdyby nie wspomniany przeze mnie bojkot. Ale wiedząc przed meczem, że tak będzie, liczyłem się z tym, że będzie gorzej niż było. Już na początku cały stadion głośno pytał: „Gdzie jest orzeł?”. W trakcie meczu to pytanie często powracało, zwłaszcza w pierwszej połowie. Często też cały stadion głośno pozdrawiał PZPN. Inna sprawa, że skutecznie przeszkadzał w tym spiker. Jeśli tylko pojawiał się jeden z tych dwóch okrzyków, ten natychmiast informował o aktualnych wynikach na boiskach, na których odbywały się mecze barażowe. Oprócz tego kibice próbowali prowadzić głośny doping dla piłkarzy. Nie było jednak dużej zorganizowanej grupy, która narzucałaby repertuar. Na kilku sektorach były małe grupki, które próbowały to robić, ale z różnym skutkiem.

W moim sektorze wyglądało to całkiem nieźle, ale czytam, że na wielu sektorach prawie nikt nie krzyczał. Tego nie wiem. Udało się nawet zorganizować meksykańską falę, która często kończyła się na trybunie VIP-ów. Na pewno doping siadł po stracie bramki, zwłaszcza drugiej. Bardzo nie podobało mi się to, że kilka minut przed końcem meczu ludzie masowo opuszczali stadion. Ogólnie uważam, że atmosfera i tak była dużo lepsza niż w Lubinie na meczu z Gruzją. Niestety na Euro 2012 będzie jeszcze gorsza, bo na trybunach zasiądzie wielu ludzi, dla których będzie to pierwszy mecz reprezentacji na żywo. Po meczu bez problemów dojechaliśmy tramwajem na Legnicką. W tramwaju kibice odśpiewali hymn Polski. Stamtąd samochodem wróciliśmy do Nysy, gdzie byliśmy o 2.30. Mimo wszystko warto było jechać. Na boisku zaprezentowali się: Szczęsny, Piszczek, Perquis (Wasilewski), Głowacki, Wawrzyniak, Murawski (Dudka), Polanski (Matuszczyk), Błaszczykowski, Obraniak (Brożek), Peszko (Mierzejewski), Lewandowski, Buffon, Abate, Ranocchia, Chiellini, Criscito (Ogbonna), De Rossi (Motta), Pirlo (Pepe), Marchisio (Matri), Montolivo (Nocerino), Pazzini (Aquilani), Balotelli.

Więcej zdjęć w galerii