Ależ było zdziwienie dwóch Czechów na meczu Bernarticach, gdy po dłuższym mówieniu do mnie, powiedziałem im, że jestem z Polski. Ja bym był tak zdziwiony, jakbym spotkał tam kogoś z innego kontynentu. Tymczasem Bernartice są pierwszą wioską do jakiej się wjeżdża z polskich Dziewiętlic. Z boiska do granicy jest najwyżej kilometr. No chyba, że zdziwiło ich, że Polak robi zdjęcia na meczu czeskiej 8. ligi (w tym rejonie niższej nie ma). Mnie zaskoczyło, że w wyjściowym składzie gospodarzy wyszło aż 5 piłkarzy o latynoskiej urodzie.
Zaduszki spędziłem na boisku w czeskiej Vidnavie, gdzie pooglądałem mecz 7. ligi. Oczywiście pojechaliśmy tam po odwiedzeniu cmentarzy. Jak na tak niską ligę to obiekt w Vidnavie fajnie się prezentuje. Jest ogrodzony, ma tablice świetlną, budynek klubowy z knajpą, elementy placu zabaw, a nawet krytą trybunę. Ta ostatnia cudem architektonicznym nie jest, ale wszystkie wymienione przeze mnie elementy pokazują, że w Czechach kluby niskich lig dbają o kibica.
Czeski klub FK Fotbal Trinec rozgrywa u siebie mecze w soboty o 10.15. To bardzo fajny termin dla groundhopperów, bo w sobotni poranek raczej ciężko o mecze. Przebywając na dwudniowym wypadzie w Mszanej postanowiłem z tej godzinowej okazji skorzystać. Oprócz dogodnego terminu za wyprawą do Trzyńca przemawiało to, że tam na meczu jeszcze nigdy nie byliśmy i że przyjeżdżała tam Opava, która ma kibiców uważanych za jednych z najlepszych w Czechach.
Fantastyczne widowisko stworzyli piłkarze i kibice Energie Cottbus i Hamburgera SV. Było wszystko, co w futbolu najpiękniejsze. Były olbrzymie emocje, dramaturgia, zwroty akcji, olbrzymia walka, rzuty karne, pełne trybuny, kibice gości, głośny doping, pirotechnika i wspaniała oprawa meczu. A to wszystko w I rundzie Pucharu Niemiec, w którym zespół z III ligi podejmował drużynę z Bundesligi.
Po meczu w Budziszynie (Bautzen) natychmiast ruszyliśmy do czeskiego Varnsdorf. Zdążyliśmy na mecz II ligi FK Varnsdorf – FK Pardubice. Oglądało go ponad 900 widzów. Nie było kibiców gości. Za to miejscowi zaprezentowali dość specyficzny doping. Trochę przypominał mi ten znany z alpejskich tras narciarskich. Jeden kibic miał dość dziwny instrument, co można na filmie zobaczyć. Trochę przysnąłem na początku, bo nie nagrałem, jak kibice rzucili konfetti.
Na początek trzeciego dnia wyprawy niemiecko-czeskiej udaliśmy się do Bautzen, gdzie miejscowa Budissa podejmowała rezerwy Unionu Berlin II. Był to mecz ligi regionalnej, która jest IV poziomem rozgrywkowym w Niemczech.
Niektórzy tak rozsławili LZS Chrząstawę, że jak znalazłem mecz w czeskiej Chrastavie, to go już nie odpuściłem. Zespół nie gra w najniższej lidze. Występuje na V poziomie rozgrywkowym (Krajsky prebor). W sobotę 16 sierpnia Spartak Chrastava podejmował drużynę Jiskra Mseno. Na ten mecz jechaliśmy z niemieckiego Oderwitz. Nie wybieram się raczej na mecze, na które wiem, że nie zdążę. Tym razem zrobiłem wyjątek. Zaplanowałem 10-minutowe spóźnienie. Tymczasem na stadionie znalazłem się dopiero w 40 minucie. Jak do tego doszło?
Byłem ciekawy jak wygląda mecz bardzo niskiej ligi w Niemczech. Będąc więc na meczowym wypadzie w Bogatyni poszukałem pasującego mi odległościowo i godzinowo meczu. Wybór padł na zupełnie nieznaną mi miejscowość Oderwitz. Tam znalazłem klub o nazwie FSV Oderwitz 02, który podejmował w Kreisoberlidze SV Neueibau. Dopiero 2 dni po meczu udało mi się ustalić, że to w Saksonii 8. poziom rozgrywkowy i wcale nie najniższy, bo jest ich 11.
Mecz Slovana Liberec z Duklą Praga zapoczątkował nasz czesko – niemiecki weekend groundhopperski. Chociaż nie padła w tym meczu żadna bramka, to był to sympatyczny wypad.
Prawie wszyscy mają na sobie koszulki z emblematami Hajduka, ale są to koszulki w różnych kolorach. Nie ma żadnej dominującej barwy. Zupełnie inaczej niż u nas, co już zauważyłem, gdy byłem na Hajduku 4 lata temu. Wielu fanów ma szale, ale nikt nie nosi ich na szyi, co ze względu na upały jest zrozumiałe. Szale te mają przyczepione do spodni lub przywiązane do ręki. Kiedy o 15.30 wypływaliśmy promem z Supetaru (wyspa Brać) do Splitu, to już widzieliśmy wielu fanów płynących na ten mecz. Pełnoletni byli w koszulkach Torcida Brać, a dzieci w koszulkach meczowych zawodników.
Jak tu nie jechać na mecz, który ma się odbyć 65 km od twojego domu, a gra w nim drużyna, która będzie świętować awans do wyższej ligi. Do tego jej kibice uchodzą za czołowych w Czechach. W Krnovie Slezsky Opava podejmowała Slavię Orlova. Nigdy wcześniej nie byłem na tym stadionie. Liczyłem, że Opava będzie świętować powrót do II ligi skoro to był ich ostatni mecz u siebie. Grają w Krnovie, bo na swoim stadionie prowadzą jakieś prace. Mecz ten zapowiadał się „ciekawie”, bo ogłoszono, że bilety będą mogli kupować tylko mieszkańcy powiatów Opava i Bruntal. Myślałem, że to zapowiada straszny najazd fanów Opawy i Śląska.
Na koniec długiego weekendu majowego (słaby był piłkarsko, bo zaliczyłem tylko 3 mecze) wybraliśmy się na mecz czeskiej 8. ligi, Jiskra Velka Kras – Vapenna. Oba zespoły już kiedyś widziałem, ale nigdy nie byłem jeszcze na stadionie w miejscowości Velka Kras. Okazało się, że to duża wioska, po której nieźle się najeździliśmy zanim znaleźliśmy boisko. Nagroda czekała nas duża, bo stadionik jest piękny. Dokładniej mówiąc, to kryta trybuna jest bardzo ciekawa.
Mecz w Ołomuńcu był jednym z pierwszych spotkań, jakie zaliczyłem w mojej groundhopperskiej karierze. Było to latem 2010 roku. Po 4 latach postanowiłem ponownie tam się wybrać. Głównym magnesem był dla mnie przyjazd piłkarzy Viktorii Pilzno. Przeważnie jadę oglądać kibiców, tym razem skusiłem się na piłkarzy, którzy w ostatnich latach dość skutecznie radzą sobie na europejskich stadionach. Chciałem zobaczyć, jak się zaprezentują na tle przeciętnej czeskiej drużyny.
I na koniec przeglądu niemieckich grup wokalnych fani FC Sankt Pauli. Słabo ich na tym filmie słychać i widać, bo siedziałem najdalej od nich. Jednak ponad 2 godziny prowadzili doping non stop. Tu momenty, gdy przebili się przez miejscowych fanów Dynamo Drezno.
Mecz Dynamo Drezno – FC Sankt Pauli miał zakończyć nasz trzydniowy pobyt w Niemczech. Drezno było właśnie naszą bazą wypadową, bo tam wynajmowaliśmy apartament. Chociaż mecz był w niedzielę, to już w sobotę rano pojechaliśmy na stadion kupić bilety. Zrobiliśmy to jadąc na mecz do Chemnitz. Kiedy przyjechaliśmy pod stadion, to natychmiast zrobił na nas duże wrażenie. Widać było, że to duży i nowoczesny obiekt. Gdy podeszliśmy pod kasę, to trochę żeśmy się przestraszyli, bo pani chciała nam sprzedać bilety po 38 euro za sztukę.
W tym samym 4-osobowym gronie, co dzień wcześniej w Cottbus, zawitaliśmy w sobotę do Chemnitz. Tam postanowiliśmy sprawdzić poziom niemieckiej III ligi. Chemnitzer FC podejmował SV Darmstadt 98. Gospodarze przed tym meczem zajmowali zaledwie 18. miejsce, czyli 3. od końca, a goście byli na 3.
Po 3 miesiącach przerwy pojawiliśmy się wreszcie na meczu piłkarskim. Stało się to w ramach 3-dniowej wyprawy do Niemiec, a dokładniej mówiąc do byłej NRD. Meczem tym było spotkanie Energie Cottbus – Erzgebirge Aue.